środa, 2 maja 2012

ROZDZIAŁ II

                          
   
Ten dzień zaczął się jak każdy inny. Wstałam, umyłam się, ubrałam i zeszłam na śniadanie. Nie, dzisiaj nie było  GO w kuchni. Był w Mediolanie na jakimś stażu. Krzysiek ćwiczył karate już jak się poznaliśmy, a poznaliśmy się jakiś czas temu. Chodzimy razem do jednej klasy odkąd przeprowadziłam się tutaj z Krakowa czyli od pierwszej klasy gimnazjum.
Na śniadanie miałam tosty z serem, które co jakiś czas popijałam herbatą z miodem.
- Nie jedz tak szybko bo cie będzie brzuch bolał – powiedziała mama wręcz rozkazującym tonem.
- No wiem, wiem. Dzisiaj przychodzi ta Nowa. Wiesz, ta Katherine… - oznajmiłam  znacznie spokojniejszym głosem.
- Tak. Mówiłaś mi o tym już z tysiąc razy - powiedziała mama ze sztucznym uśmiechem. -Bądźcie dla niej mili, dobrze wiesz jak ciężko być nową w klasie, szkole, mieście…
- Tak, bo ja o tym wiem najlepiej.


W szkole wszyscy czekali aż zjawi się Katherine. Dziewczyny zachowywały się jak prawdziwe „damy” a chłopcy z mojej klasy co przerwę chodzili do łazienki i sprawdzali jak wyglądają. Nowa miała przyjść na lekcje na 10:00 bo wcześniej musiała załatwić coś u dyrektorki.
Ostatnie minuty techniki chłopacy spędzili na… poprawianiu swojego ubrania i włosów. Przyznaję, to było dziwne. 9:45 – dzwonek. Wszyscy wybiegli z klasy, rzucili plecaki pod salę 114 i pobiegli pod gabinet dyrektorki by przywitać się z nową koleżanką. Kręcili się tam i wygłupiali prawie przez 10 min ( długa przerwa ). Nagle klamka poszła w dół i … z gabinetu wyszła dziewczyna o długich, lekko kręconych, rudych włosach i bursztynowych oczach. Miała skórę o barwie kości słoniowej a jej czerwone usta wykrzywione były w lekki uśmiech. Ubrana była w kremową sukienkę do kolan przepasaną złotym pasem, czarne legginsy i złote baletki na lekkim obcasie.  Przewyższała mnie trochę ale to z pewnością wina tych niskich obcasów. W każdym razie wszystkich zamurowało. Chłopacy wpatrywali się w nią jak w obrazek a dziewczyny nie wiedziały jak się zachować by nie wyjść na idiotki. Z resztą, nie dziwiłam się im. Sama byłam oczarowana urodą i gracją z jaką Nowa przekroczyła próg gabinetu dyrektorki. Zauważyłam jednak zakłopotanie na jej twarzy… No tak, wszyscy przeszywali ją wzrokiem od złotych baletek po biały kwiat we włosach. Najwyższy czas się odezwać.
- Hej. Jestem Susanna Russel  ale możesz mówić na mnie Susan – powiedziałam i wyciągnęłam rękę w jej stronę.
- Cześć.  Piękne imię, skąd pochodzi? Ja nazywam się Katherine Chartier ale mów mi Kath –  odpowiedziała z wyraźnym francuskim akcentem uśmiechając się przy tym szeroko i uścisnęła moją dłoń.
- Mama powiedziała, że to imię było mi przeznaczone. Cokolwiek miała na myśli… To jest twoja nowa klasa– pokazałam na resztę. - Mam nadzieję, że ci się u nas spodoba. Masz  już nasz plan?
- Tak. Teraz mamy… - zerknęła na kartkę, którą właśnie trzymała w ręku – chemię – powiedziała i uśmiech zszedł z jej twarzy.
- Co? Nie lubisz chemii? – zapytałam.
- No, trochę.
- No to jesteśmy dwie – oznajmiłam z wyraźnym uśmiechem, który chwilę później zagościł na jej nieskazitelnej twarzy.
Chemia była luźna - pani Jagrad nie było i mieliśmy zastępstwo z panem Andrzejewskim od WF. Reszta lekcji również przeminęła jak gdyby nigdy nic. Na prawie wszystkich lekcjach siedziałam z Kath. Tylko nie na geografii, bo pani nie pozwala dziewczyną siedzieć razem.  Po lekcjach zaprowadziłam Nową do jej szafki, która była w niewielkiej odległości od mojej. Zostawiłam większość książek i wyszłam ze szkoły.
- Gdzie mieszkasz? – spytała.
- Niedaleko. 20 min drogi piechotą – odpowiedziałam. – A ty ?
- Ja mieszkam… przy ulicy Andersena 34 – powiedziała z lekką niepewnością.
- To bardzo blisko mnie. Idziemy razem ?
- OK.
Droga z Katherine nie jest wcale nudna. Dziewczyna opowiedziała mi o wielu różnych, ciekawych rzeczach. Między innymi o tym, że w poprzedniej szkole uczyła się wielu języków. Jej poprzednia szkoła mieściła się we Francji, stąd też moja nowa koleżanka pochodzi.
- Brr. Zimno się zrobiło, prawda ? – zauważyła Kath.
- Tak, rzeczywiście jakoś chłodno  – odpowiedziałam i potarłam dłoń o dłoń.
Spojrzałam na niebo i zauważyłam, że słońce zniknęło gdzieś za chmurami. Ze względu na to, że szłyśmy blisko siebie poczułam, że Kath przeszedł lekki dreszcz po czym natychmiast się zatrzymała. Na początku myślałam, że to ze względu na pogodę ale gdy zobaczyłam jej twarz od razu się rozmyśliłam. To był strach zmieszany z niedowierzaniem. Wpatrywała się w jeden punkt na drodze klnąc przy tym po francusku. Gdy odwróciłam głowę by podążyć za jej wzrokiem skamieniałam…
- Kogo ja widzę. Czy to nie moja droga Katherine?
 Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Drogę zastąpił nam bowiem bardzo wysoki brunet z czarnymi niczym węgiel oczami. Skórę miał nienaturalnie bladą, wręcz kredową. Jego usta były cienkie i miały lekko sinawy odcień. Był przystojny, przyznaję choć w trochę dziwny, tajemniczy sposób. Uśmiechał się lecz uśmiech miał bardzo sztuczny, nie szczery. Stał tak i wpatrywał się prosto w Katherine.  Zdawałoby się, że nawet mnie nie zauważył.
- Rupert! – krzyknęła z przerażeniem Kath. – Czego chcesz ?!
- Nic, chciałem tylko pogadać – powiedział z mroczną kpiną w głosie. – Gdy widzieliśmy się ostatni raz bardzo miło nam się rozmawiało. Zapomniałaś?
- Jak mogłabym zapomnieć? – odpowiedziała  spokojnie lecz widać było, że jest przerażona. – Są dni i ludzie, których się nie zapomina.
- Tak sobie pomyślałem… Może dokończymy tamtą rozmowę. Na czym to my skończyliśmy? A tak… - powiedział i rzucił w Kath nożem, który po prostu pojawił się znikąd.
Katherine odepchnęła mnie na bok z taką siłą, że odleciałam chyba na 5 metrów a sama zrobiła unik w drugą stronę. To co działo się dalej było nie tyle dziwne co fascynujące. Kath rzuciła się na Ruperta i powaliła go na ziemię. Podbiegła do mnie i złapała za rękę. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo chwilę później znalazłyśmy się w kompletnie innym miejscu. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam na około siebie las. Biegały w nim dzikie zwierzęta i latały kolorowe ptaki. W powietrzu unosiła się woń kwitnącego kwiecia a pod stopami czułam lekki i wilgotny mech. Nie wiem dlaczego, ale moje trampki zniknęły a ja stałam tam bosa, w białej, poszarpanej sukience. Z każdej strony dobiegały mnie odgłosy różnych zwierząt i piękny, harmoniczny śpiew ptaków. Co jakiś czas przede mną przelatywał jakiś piękny motyl a lisy, króliki i inne mniejsze zwierzęta ani trochę  nie bały się podejść bliżej. Tam było naprawdę przepięknie.
- Gdzie my jesteśmy? Co tu się dzieje? Kto to był? Dlaczego on…- chwila zastanowienia. – Dlaczego on chciał cie zabić ?! 
-  Uspokój się. Jesteśmy w bezpiecznym miejscu. Nie mogę ci powiedzieć wszystkiego ale…
- Ale co? Dlaczego nie możesz mi powiedzieć, czemu przed chwilą jakiś dziwny facet rzucał w ciebie nożem a teraz go nie ma? I gdzie my właściwie jesteśmy ?! – krzyknęłam.
- Bo jeśli ci powiem to Rada mnie zabije, nie rozumiesz ?! Sam fakt, że tu jesteśmy, pomimo tego, że nie mam zielonego pojęcia jak tu się znalazłyśmy skazuje mnie na wygnanie więc daj mi się skupić, dobra?
-Nie Katherine, nie rozumiem. Wytłumacz mi proszę bo chyba zaraz tu zwariuję!!!
Byłam przerażona. Nie wiedziałam gdzie jestem i dlaczego się tu znalazłam.  Chciałam tylko zrozumieć…
- Ten człowiek.. On… Jest bardzo, bardzo zły. Nie wolno ci z nim rozmawiać. Jak go gdzieś zobaczysz to uciekaj najdalej jak się da.
- Dlaczego? – dopytywałam.
- Nie ważne. Ale obiecaj mi, że tak zrobisz – powiedziała Kath z pełną powagą.
- Dobra, będę na niego uważać – potwierdziłam od niechcenia.
Pstryk. Otworzyłam oczy. Leżałam w swoim łóżku.



2 komentarze:

  1. myślałam, że mi się podobają poprzednie "kawałki", ale dopiero teraz to mnie zaciekawiłaś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś mnie nie zaciekawiło ;/
    Bez urazy ale piszesz przeciętnie . Jest Wiele opowiadań o takiej kategorii . Doceniam twoje starania ... może sama nie napisałabym lepiej ale czytałam wiele niewydanych książek młodych autorek i są naprawdę świetne . W tej brakuje smaku , pasji . Kiedy to czytałam wydawało mi się , że pisałaś to tak po prostu z buta , że tak to ujmę , od niechcenia . Pracuj nad większym opisywaniem uczuć niż wydarzeń . Skupiaj się na głównej bohaterce a nie na otoczeniu . Staraj się ubarwić tą książkę . Bo gdy ona będzie taka oschła , przeciętna ... nie wiem czy jakieś wydawnictwo będzie chciało ją wydać . Przede wszystkim dłuższe rozdziały !
    Mam nadzieje , że pomogłam .
    Z poważaniem :
    ~Annica...

    OdpowiedzUsuń