niedziela, 6 maja 2012

Rozdział VIII

Zakręciło mi się w głowie z powodu braku tlenu. Gdy już powoli traciłam przytomność nagle udało mi się wziąć głęboki oddech. Oddychałam tak przez chwilę jak gdybym chciała zrobić to na zapas gdy po chwili znów zabrakło mi tchu. Dusiłam się. Widziałam jak Michaił i Katherine bezskutecznie próbują coś zrobić. Nagle Michaił kazał uspokoić się Kath i zaczął do mnie mówić. Mówił spokojnie, czule.
- Susan. Uspokój się…. Wszystko będzie dobrze. Oddychaj. Próbuj przynajmniej. Ale rób to najciszej jak tylko potrafisz. – Co? Ja tu się dusiłam, umierałam a on jak gdyby nigdy nic każe mi siedzieć cicho. Pięknie, ostatnie co zobaczę na tym świecie to psychopatę, który na dodatek mi się podoba. Gdy nagle Michaił przyłożył mi głowę do klatki piersiowej. Dusiłam się coraz bardziej, sporadycznie byłam w stanie wziąć oddech. I wtedy poczułam, że ktoś zrywa ze mnie moją tunikę. Zrobiło mi się zimno.

- Jacqueline. Jesteś w stanie to wypalić? – spytał Michaił.
- Tak, ale mogę jej coś uszkodzić – powiedziała Kath.
- Spójrz na nią! Bardziej już jej chyba nie uszkodzisz! – krzyczał Michaił. – Po prostu jej pomóż.
W tym momencie poczułam w okolicy mojej lewej piersi wielkie uderzenie gorąca. Paliło tak, że ostatkiem sił zaczęłam krzyczeć z bólu. Wyrywałam się gdy czyjeś mocne ręce przytrzymały mnie przy ziemi. Miałam wrażenie, że mijają godziny, a ból narastał. Coraz bardziej brakowało mi tlenu. Jak przez mgłę widziałam tylko morski błękit oczu Michaiła. Trzymał mnie i spoglądał z góry.
- Wszystko będzie dobrze. Przestanie boleć – powtarzał lecz przez ból i brak powietrza docierały do mnie tylko skrawki słów. Powoli zaczynałam przyzwyczajać się do myśli, że to koniec. Zaczęłam zamykać oczy, gdy nagle ból minął. Wzięłam głęboki oddech. Poczułam się dziwnie, jakbym nie robiła tego od lat. Otworzyłam szeroko oczy i mgła odeszła. Leżałam głową na kolanach Michaiła. Ten patrzył na mnie z góry i wydawało mi się, że miał łzy w oczach. Nawet jeśli je miał to pewnie dzięki swojemu żywiołowi już je usunął z mojego pola widzenia. Uśmiechnął się szeroko i podciągnął mnie tak by mógł mi się przyjrzeć z bliska. Otarł łzy z mojego policzka i przytulił mnie całując w czubek głowy. Tego teraz potrzebowałam. Siedzieliśmy tak na ziemi, objęci podczas gdy nagle przypomniałam sobie, że podczas akcji ratunkowej została zdarta ze mnie moja tunika.
- Co mi jest ? – spytałam idąc do torby, w której znajdowały się moje ubrania.
- Raczej co ci było – powiedziała Katherine- Pod twoją piersią jest dziwne znamię – spojrzałam się w dół. Rzeczywiście. Był to mały krzyżyk. Na każdym jego rogu znajdował się inny miniaturowy, ledwo dostrzegalny symbol. Może nie oglądam się często w lustrze, ale nie przypominam sobie bym kiedykolwiek miała takie znamię. – Nigdy wcześniej go nie miałam. Co to jest?
- To jest kompas – powiedział Michaił.
- Co to jest ?! – wytrzeszczyłam na niego oczy.
- Michaił nazwał to zbyt dosłownie. To jest taki oznacznik czterech żywiołów. Każdy, z tych żywiołów ma swój symbol. Zwykle, gdy ma się jakiś żywioł to gdzieś na ciele ukazuje się symbol tego jednego żywiołu. U ciebie jednak znamię pokazuje wszystkie żywioły.
- To znaczy…
- To znaczy, że ktoś…- zamyśliła się. – lub coś miał zamiar panować nad twoim żywiołem.
- Dowiedzieli się – powiedział Michaił i wstał. Kopnął szyszkę leżącą na jego drodze i poszedł przed siebie, w las.
- Co… Czego się dowiedzieli? – spytałam.
- Wiedzą już, że na świecie jest kolejny Anioł Lasu. Chodzi mi o Kolekcjonerów. Są to Nieosiągalni, którzy zbierają medaliony by pobierać z nich magię żywiołów. Teraz za wszelką cenę będą chcieli ci odebrać twój. Jednak ty w jakiś sposób obroniłaś się przed nimi wtedy w wypadku i  teraz gdy próbowali poprzez znamię zabrać ci żywioł wody – powiedziała Kath.
- Jak.. poprzez znamię?- dopytywałam. W tym samym czasie szukałam w torbie jakiejś koszulki. Wyciągnęłam czarną bokserkę i założyłam ją.
- Ktoś za pomocą magii wypalił ci znamię wszystkich żywiołów w miejscu gdzie pewnie tworzyło się twoje znamię wody. Teraz twoje znamię wytworzy się w jakimś innym miejscu. U Aniołów Lasu to jest dekolt, szyja i powieka. Ale nie  o to chodzi… Przez taki kompas jak to nazwał Michaił Kolekcjoner próbuje zabrać sobie czyjąś moc.  Jednak to jest bezsensu. Bo żeby wypalić takie znamię trzeba już posiadać jakiś żywioł. A nie można mieć dwóch żywiołów…
- Co nie znaczy, że się nie da... Prawda? Ja… czułam, że powoli zbliżam się do końca. Dlaczego? Dlaczego brakło mi tchu? – spytałam.
- To nie tak, że nie mogłaś oddychać. Ktoś próbował zabrać ci żywioł a on trzymał się mocno ciebie i twojego ciała astralnego. Odczuwanie „wyrywania” czułaś jako brak oddechu. Wiesz co by się stało gdyby zabrali ci wodę, prawda? – spytała mnie Katherine.
- Tak, wiem. Rozumiem to. Dlatego też naucz mnie walczyć! – podeszłam do Kath, która była ode mnie wyższa tylko o jakieś 3 cm. Naucz mnie tego co umiesz. Sztuk walki, kontrolowania moich mocy. Wszystkiego! Wyszkol mnie, żebym mogła się bronić. Proszę.
- Nie, tego nauczą cie w szkole. – powiedziała Kath.
- Ona nie jedzie do szkoły – odparł Michaił wracając z lasu z drewnianym kołkiem. Wsadził sobie go do kieszeni w jego czarnej kurtce i zapiął ją. – Tam z pewnością nie będzie bezpieczna.
- Przecież szkoła to najbezpieczniejsze miejsce! Są tam strażnicy tacy jak ja! I nauczyciele wyszkoleni do walki. Wampiry, anioły i inni nieosiągalni tam są!
- No właśnie, Jacqueline. Prawie każdy posiada tam jakiś żywioł! Jak mam znaleźć tego ambitnego gościa, który chce posiąść wszystkie żywioły, wysyłając ją do szkoły, w której aż roi się od uczniów i nauczycieli, oraz demonów nocy z własnym żywiołem?! – krzyknął Michaił.
- Hej, ja tu jestem – powiedziałam i obydwoje spojrzeli się w moją stronę.
- Tak, niech Susan zdecyduje. Czy woli siedzieć w bezpiecznej szkole czy szlajać się po świecie z wyrośniętym dzieciakiem i…
-… demonem nocy, który nad sobą nie panuje – dokończył z uśmiechem Michaił. – Decyduj, księżniczko.
- Ja… - zamyśliłam się. Z jednej strony pragnę jechać do szkoły i dowiedzieć się wszystkiego co chciałabym wiedzieć na swój temat i tego świata. Jednak z drugiej strony chcę dowiedzieć się kto chce mnie zabić i pokonać go. No i oczywiście spędzać czas z Michaiłem. Zdecydowałam.
- No to jedziemy na wycieczkę w świat – oznajmiłam.

To nie był łatwy wybór ale nie miałam innego wyjścia. Musiałam być niezależna, w szkole pewnie bym taka nie była. Na dworze było bardzo zimno jak na październikową noc. Miałam na sobie tylko czarną bokserkę, legginsy, trampki i lekką bluzę. Nagle zawiał mocny, mroźny wiatr. Przeszły mnie dreszcze co Michaił najwyraźniej zauważył, ponieważ otoczył mnie swym ramieniem i przycisnął do siebie.  Byłam zmęczona i zaczynałam iść coraz wolniej i wolniej. Oczy mi się przymykały… Sen, o tym jednym tylko marzyłam.
- Hej, Susan. Nie zasypiaj mi tu teraz. Musimy iść – powiedział Michaił i lekko mną potrząsnął. – Obiecuję, że jak dojdziemy do miasta to pierwsze co zrobimy to znajdziemy jakiś hotel i się w nim prześpisz.
- Dobrze – odparłam i uśmiechnęłam się do niego. Jego twarz rozświetliły jakieś światła. Spojrzałam za siebie i zauważyłam samochód. Zjechał na pobocze i jedna z bocznych szyb się otworzyła. W środku siedział starszy mężczyzna o siwych włosach i z bujnym wąsem.
- Podwieźć was gdzieś – spytał z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Nie wiem czy możemy mu ufać ale skądś go kojarzę rozbrzmiewał głos w mojej głowie. To Michaił wysyłał mi wiadomość przez myśli. – Michaił, nie poznajesz mnie.
- Chwila, - zamyślił się Michaił – nie wierzę. Robert ?
- A któżby inny? – spytał facet z samochodu. Spojrzał na mnie a potem na Kath. – A cóż to za piękne panie, nikt ci nie mówił, że nie wolno mieć dwóch naraz?
- Jestem jego siostrą – powiedziała Kath  i uśmiechnęła się – A to moja… nasza przyjaciółka – wskazała na mnie.
- Wskakujcie, jesteście przemarznięci – powiedział. Michaił otworzył mi drzwi. Weszłam ja a potem Kath. Na przednim siedzeniu usiadł on sam. – Gdzie jedziecie?
- Do najbliższego miasta. A potem… - Michaił spojrzał na mnie i wyraźnie się uśmiechnął – do jakiegoś hotelu.
 Jechaliśmy dobre pół godziny. Okazało się, że Robert, czyli tajemniczy kierowca to człowiek. 30 lat temu poznali się z Michaiłem na jakimś koncercie. Dowiedziałam się też, że bardzo dużo ludzi wie o istnieniu nieosiągalnych – Robert był jednym z nich. Gdy już dojechaliśmy Michaił bardzo podziękował za podwózkę i zapewnił Roberta, że są w kontakcie. Weszliśmy do hotelu i Katherine nas zarejestrowała. Wzięliśmy dwa pokoje – jeden dla mnie i Kath a drugi dla Michaiła. Rozdzieliliśmy się na korytarzu i powędrowaliśmy do swoich pokoi. Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam wszystko na ziemię i położyłam się na łóżku. Było miękkie i wygodne. Potrzebowałam tego.
- Chcesz pierwsza wziąć prysznic czy ja mam iść – spytała Kath.
- Idź, ja chwilę poleżę – odpowiedziałam i znów zagłębiłam swoją głowę w poduszkę. Leżałam tak chwilę gdy rozległo się pukanie do drzwi od pokoju. Podeszłam i już chciałam nacisnąć  klamkę gdy zawahałam się.
- Dziewczyny, to ja, Michaił – otworzyłam drzwi. W progu stał wysoki, umięśniony facet w samych jeansach luźno opuszczonych na biodra. Miał rozpuszczone włosy a jego oczy były ciemniejsze niż zwykle. Był po prostu czarujący.
- Michaił… - wyszeptałam i znów zapatrzyłam się na jego umięśniony tors. Tak mnie korciło, żeby wyciągnąć dłoń i... Szybko jednak oprzytomniałam. – Co chciałeś?
- Masz moje rzeczy – odpowiedział po czym wskazał głową na moją torbę. – W torbie.
Podeszłam do torby i podałam mu ją. Wziął ją ode mnie i na chwilkę nasze ręce się dotknęły.
Zaczął się odwracać gdy…
- Tylko ją oddaj. Chyba, że chcesz żebym podróżowała nago – powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko. Nic nie odpowiedział tylko odwzajemnił uśmiech. Zamknęłam drzwi.
- Co to było ? – za mną stała Katherine w ręczniku i  z mokrymi włosami. W jednej ręce trzymała kołek a drugą podtrzymywała ręcznik. – Usłyszałam pukanie więc wyszłam a wy sobie tak po prostu tu stoicie i rozmawiacie.  Nie wspominając już o tym jak na siebie patrzyliście.
- Przestań – powiedziałam i podeszłam do drzwi od łazienki. – Między nami nic nie ma i nic nie będzie. To tylko kolega.
- Wszyscy tak mówią – powiedziała Kath i położyła się na swoim łóżku.  Nie zważając na jej słowa weszłam do łazienki i wzięłam gorący prysznic. Gdy spojrzałam w lustro doznałam szoku. Cała moja twarz pokryta była małymi ryskami, prawdopodobnie po wypadku. Na moim brzuchu w miejscu rany było teraz takie samo zadrapanie tyle, że o wiele większe i bolało bardziej. Pod lewą piersią był ledwie już widoczny znaczek, czy kompas jak kto woli. Byłam obolała. Wyszłam z łazienki w ręczniku i zobaczyłam, że na moim łóżku leży torba. Przebrałam się w koszulę nocną i położyłam do łóżka.
- Dobranoc  – powiedziała Katherine.
- Dobranoc – odpowiedziałam.
Dobranoc, księżniczko – powiedział znajomy ciepły głos. Dłuższą chwilę zajęło mi zrozumienie, że Michaił powiedział mi to przez myśli. Pomimo tego, że byłam zmęczona nie mogłam zasnąć, zbyt dużo spraw miałam na głowie. To zaczynało mnie powoli przerastać. Nie wiedziałam co będzie dalej. Jaki jest nasz kolejny cel? Co się ze mną stanie? Nie wiedziałam nic jednak musiałam iść dalej, bo jeśli się zatrzymam mogę już nie ruszyć. Moje myśli przerwał niespodziewany sen. Nie trwał on jednak długo. Czyjeś mocne ramiona zaczęły mną szarpać.
- Susan! Obudź się! – krzyczał czyjś znajomy głos. – Wynosimy się stąd!
Otworzyłam oczy. Nade mną stał Michaił a przed łóżkiem Kath zaczynała się ubierać.
- Co się stało? – spytałam zdezorientowana.
- Pieski kolekcjonerów  tu są!
- Kto?
- Splamieni!

2 komentarze: